Maciej Zientarski na MOTORZE! Dziennikarz znów gna po ulicach Warszawy - ZDJĘCIA

2012-07-13 4:00

Aż trudno uwierzyć, że to ten sam Maciej Zientarski (41 l.), który cudem uszedł z życiem, gdy w 2008 r. ferrari, którym kierował, uderzyło z prędkością 150 km/h w filar wiaduktu. On sam chyba o tym zapomniał. Spotyka się z kumplami w modnych knajpach, śmieje się i gna ulicami stolicy swoim nowym skuterem. Wiadomo - prędkość uzależnia.

Zientarski nie wygląda na kogoś, dla którego jeszcze niedawno przeciągano śledztwo z powodu jego złego stanu zdrowia. Na jego twarzy nie widać już potwornych śladów po wypadku z 28 lutego 2008 r., w którym zginął nasz redakcyjny kolega Jarek Zabiega (+30 l.). On nie miał tyle szczęścia...

Młodego Zientarskiego przypadkiem spotkaliśmy w centrum Warszawy, siedział w ogródku jednej z najmodniejszych restauracji i wesoło dyskutował z kolegą. Rozmowy co chwilę przerywały telefony do dziennikarza, odpisywał też na SMS-y. Najwyraźniej ma dystans do tragedii sprzed 4 lat, wróciło też stare poczucie humoru, bo założył nawet koszulkę z napisem: "The ultimate crash car challenge", czyli "Wielkie zawody w rozbijaniu samochodów".

Po spotkaniu z kolegą Zientarski wstał i... niespodziewanie założył kask motocyklowy. Po chwili siedział już na czerwonym skuterze i ruszył z kopyta. Widać, że nie boi się prędkości. Fotoreporter, by go dogonić, musiał docisnąć gazu i przyspieszyć do ponad 70 km/h.

Po drodze Maciej Zientarski zrobił mały postój na stacji paliw, a potem beztrosko pognał dalej.

Czy radość z jego twarzy zniknie, gdy usłyszy wyrok? W procesie, który toczy się przed Sądem Rejonowym w Warszawie, grozi mu do 8 lat więzienia za spowodowanie wypadku. Proces ruszył dopiero w styczniu tego roku, bo dziennikarz tłumaczył się złym stanem zdrowia. Ostatni raz sąd obradował w tej sprawie 5 czerwca. - Kolejna rozprawa ma się odbyć 13 września. Nie należy jednak spodziewać się wyroku - informuje Maciej Gieros z sekcji prasowej Sądu Okręgowego w Warszawie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki