Najtańsze nowe samochody w polskich salonach - sprawdź LISTĘ AUT i CENY

2016-08-19 4:30

Na polskim rynku jest całkiem spore grono aut, które można kupić już za około 30 tysięcy złotych. Sprawdzamy jakie auto się opłaca, na czym oszczędzają producenci oraz czy zakup taniego fabrycznie nowego samochodu ma sens. Przedstawiamy listę najtańszych nowych aut w Polsce.

Podane ceny pojazdów dotyczą egzemplarzy w podstawowych wersjach wyposażeniowych. Większość aut z listy pochodzi z klasy A, ale zdarzają się również modle segmentu B, a nawet minivan Dacia Lodgy i crossover Dacia Duster. Ceny pojazdów są zgodne ze stanem na dzień 18 sierpnia 2016 r.

.
Dacia Sandero/Logan – 29 900 złotych

Dacia znalazła sobie niszę w której czuje się doskonale. Sandero oraz Logan szybko zdobyły popularność, choć nie ma co ukrywać, że cena poniżej 30 000 złotych nie zapowiada bogatego wyposażenia. Silnik ma 75 koni mechanicznych (pojemność 1.2 litra) i nie grzeszy elastycznością, ale sprawdzi się przy dużych przebiegach. Jest jeszcze kilka niedogodności: tylnej kanapy nie można złożyć, a kolumna kierownicy nie jest regulowana na wysokość. Z drugiej strony mamy jednak poduszki boczne. Co ciekawe, nawet najbogatsza wersja wyposażenia z tą jednostką napędową wciąż znalazłaby się w naszym zestawieniu najtańszych aut na polskim rynku! Czyli jednak da się!

Ford KA – 30 900 złotych

Ford już planuje wprowadzenie następcy, dlatego warto jak najszybciej porwać się na tego przyjemnego malucha. KA współdzieli nie tylko elementy, ale i linię montażową w Tychach z Fiatem 500. Trzeba się więc liczyć z tym, że auto zabierze na pokład 4 osoby, a nawet jeśli pasażerowie już zajmą miejsca z tyłu, nie będzie im najwygodniej. KA w podstawowej wersji nie ma kurtyn ani bocznych poduszek powietrznych, ale odwdzięcza się radiem z 4 głośnikami, manualną klimatyzacją oraz komputerem pokładowym. Jak na ten pułap cenowy naprawdę nie jest źle. Silnik to sprawdzona konstrukcja 1.2 generująca 69 koni mechanicznych, która wróży bezproblemową eksploatację.

Kia Picanto – 33 200 złotych

Jeśli jednak nie uda się Wam upolować rabatu, można skierować swoje kroki do salonu Kii. Tam czeka Picanto, które w tej generacji jest już z nami od 2011 roku, lecz doczekało się przyjemnego dla oka liftingu. Auto okazuje się być wyjątkowo bezawaryjne, co potwierdzają dane ze znacznie większych rynków. W podstawie dostajemy centralny zamek, komputer pokładowy, i niestety tylko przygotowanie kokpitu do montażu radia z dwoma głośnikami. Kia oferuje również fabryczną instalacje LPG do swojego silnika o mocy 66 koni mechanicznych za dopłatą 4500 złotych, co dla niektórych kierowców może być niezwykle interesującą ofertą.

Seat Mii – 33 200 złotych (PO RABACIE)

Ważące mniej niż tonę autko można również otrzymać od Seata. Oferta hiszpańskiej marki pozwala "urwać" kilka złotych. Wciąż mowa oczywiście o trzydrzwiowym nadwoziu i 3-cylindrowym silniku 1.0 o mocy 60 koni mechanicznych połączonym z pięciobiegową skrzynią manualną. Podana cena jest już kwotą po uwzględnieniu rabatu (ponad 4000 złotych), bowiem Seat ostro walczy o każdego klienta i daje zniżkę już na wejściu do salonu. W Mii zwraca uwagę obecność klimatyzacji w podstawowej wersji Reference oraz radia z dwoma głośnikami. Można też zaszaleć i do takiej wersji zamówić nawet podgrzewane fotele - wszak Seat to marka z gorącej Hiszpanii, gdzie do zimowych warunków podchodzi się z najwyższą ostrożnością...

Volkswagen Up! – 33 990 złotych

Tak jak w przypadku Seata Mii, Up! na najniższej półce cenowej jest oferowany w nadwoziu trzydrzwiowym oraz z tą samą wesoło warczącą jednostką 1.0 o mocy 60 koni mechanicznych. Nie dziwi fakt, że jest tańszy od czeskiej propozycji: klimatyzacja i radio dostępne są w dodatkowym pakiecie, a lista dodatków dla tej wersji wyposażenia nie poraża swoją długością. Docenić należy fakt, że zderzaki są w kolorze nadwozia, ale odnosimy wrażenie, że chyba lepiej skierować swoje kroki do innego salonu. Maluchy Seat Mii i VW Up! mają jeszcze jednego brata...

Fiat Panda - 34 600 złotych

Oferowany obecnie Fiat Panda może nie jest tak kultowy jak poprzednik, ale wciąż można kupić ją z niemal nieśmiertelnym silnikiem o pojemności 1.2 i mocy 69 koni mechanicznych. Rozpędza on Fiata do setki w nieco ponad 14 sekund, a to spokojnie wystarczy w terenie zabudowanym. Panda pomieści nie tylko cztery osoby, ale nawet 5. W kwestii wyposażenia warto zwrócić uwagę na takie detale jak zderzaki w kolorze nadwozia czy elektryka szyb przednich. Powstrzymajcie się przed rozbijaniem skarbonek – przykładowej dopłaty w wysokości 450 złotych wymaga przygotowanie pod instalacje radia (czyli kable oraz głośniki), "dojazdówka" to 350 złotych, a lampki w bagażniku kolejne 100 zł...

Toyota Aygo – 35 400 złotych

Jeśli jednak dodatkowa para drzwi nie jest dla was priorytetem, warto zainteresować się japońską propozycją zainspirowaną ostrą kreską mangi. Aygo jako jedyna z trojaczków (produkowana razem z Peugeotem 108 oraz Citroenem C1) ostała się na naszym rynku. 69 koni mechanicznych i pięciobiegowa skrzynia biegów to standard na tym poziomie cenowym. Jedne z najprzydatniejszych rzeczy (czyli klimatyzacja i radio) oferowane są razem w pakiecie Comfort za 3900 złotych. Taki szczegół jak obrotomierz dostępny jest dopiero w kolejnej, wyżej wycenionej wersji. Toyota montuje za to od razu światła do jazdy dziennej LED. Japończyk wyróżnia się na ulicy, ale szalona stylizacja nie trafi jednak do wszystkich klientów. Od 35 400 zł rozpoczyna się wersja 3-drzwiowa.

Skoda Citigo – 35 570 złotych

Najmniejsze auto czeskiej produkcji pojawia się w 3- i 5-drzwiowej wersji. Model ten jest bliźniaczym pojazdem z Seatem Mii i VW Up!. Skoda Citigo w odmianie 3d ma tylko dwa poziomy wyposażenia, a niemiecki bliźniak z logo VW – trzy. Czeski produkt ma pod maską silnik 1.0 generujący tylko 60 koni mechanicznych, ale na tle konkurencji punktuje wyposażeniem: ma klimatyzację manualną, komputer pokładowy, radioodtwarzacz z dwoma głośnikami oraz elektrycznie regulowane szyby. Trzeba jednak pamiętać, że trzydrzwiowa czeszka nie jest ogromnym samochodem, a konkurenci często są pięciodrzwiowi...

Renault Twingo SCe 70 – 35 900 złotych

Ten maluch to efekt wspólnego projektu Daimlera i Renault. Ma trzycylindrowy silnik z tyłu oraz napęd na tylną oś. Zapomnijcie jednak o nadrzucaniu tyłem na zakrętach – ESP jest wyjątkowo uważne i nie dopuszcza w praktyce do żadnego poślizgu. Co ważne, pojemność bagażnika nie ucierpiała w znacznym stopniu z powodu umieszczenia pod nim jednostki napędowej, a kierowca zyskuje jedno z najbardziej zwrotnych w segmencie aut. Oczywiście radia i klimatyzacji brak (manualna kosztuje dodatkowo 1500 złotych). W tej cenie dostajemy między innymi światła do jazdy dziennej LED oraz centralny zamek. No i całkiem charakterystyczne, pięciodrzwiowe wozidełko!

Opel Karl – 35 900 złotych

Pierwszą dziesiątkę otwiera duchowy następca Agili, który jest świeżą pozycją w gamie niemieckiego producenta. Karl większy od modnego Adama stara się trafić do bardziej konserwatywnych klientów. Choć to typowy, miejski przecinak, w środku wygospodarowano sporo miejsca, zwłaszcza na tylnej kanapie. Karl oferowany jest tylko z 3-cylindrowym silnikiem o mocy 75 koni mechanicznych, a najtańsza wersja Eco wyjeżdża z salonów z manualną przekładnią. Poziom wyposażenia Eco jest tańszy od następnego progu Essentia o... 90 złotych. Różnica polega na zamontowaniu innych foteli oraz zmodyfikowanego zderzaka z deflektorem powietrza. Tyle, że do bazowej wersji nie można dokupić radioodbiornika (w Essentii dopłata 1000 złotych) czy 14-calowej dojazdówki (w pakiecie wyżej za 250 złotych). Chyba jednak warto coś dopłacić....

Nissan Micra Visia 1.2 – 37 600 złotych

Na liście nie mogło zabraknąć kultowego, przynajmniej dla każdej szkoły jazdy Nissana Micry. To miejskie wozidełko znamy już od prawie 6 lat, więc wszelkie problemy jakie mogą z nią wystąpić zostały dawno rozgryzione przez mechaników. Obecna generacja zerwała z kosmicznym stylem poprzednika, który do dziś robi wrażenie. Konserwatywnie nastawiona, najtańsza Micra ma pod maską wolnossący silnik 1.2 o mocy 80 koni mechanicznych i pięciobiegową skrzynię manualną. Osiągi w mieście nie czynią z niej sportowca (13,7 sekundy do setki), ale chyba nie można na to narzekać. Wyposażenie nie odstaje od wcześniej wymienionych aut (jest centralny z elektrycznymi szybami), ale nawet w przypadku najtańszej wersji mamy spore możliwości konfiguracji auta poprzez pakiety.

Dacia Lodgy SCe 100 S&S – 37 900 złotych

Lodgy to kolejna, oraz co ciekawsze, jeszcze nie ostatnia pozycja rumuńskiej marki na naszej liście. Dacia Lodgy zaprojektowana była jako pojazd 7-osobowy, ale w najtańszej wersji na pokład zabierzemy tylko 5 osób. To jedno z lepszych rozwiązań dla dużej rodziny – miejsca nie brakuje, a 100-konny silnik benzynowy zapewnia wystarczającą dynamikę, choć wymaga częstego sięgania do drążka zmiany biegów. Punktuje brakiem turbodoładowania, co wróży bezproblemową eksploatację. Cieszą też zderzaki w kolorze nadwozia ale jak to w przypadku najtańszych wersji trzeba pogodzić się z pewnymi brakami: tylna kanapa nie ma możliwości podziału przy składaniu, znów brakuje klimatyzacji czy też radia. W tej samej cenie można zdecydować się również na bardziej dostawczego Dokkera.

Hyundai i10 – 38 800 złotych

Kolejni Koreańczycy znaleźli się w naszym zestawieniu. Miejski maluch jest jeszcze świeżą propozycją, a pod jego maską pracuje litrowy, trzycylindrowy motor generujący 66 koni mechanicznych. Niedużo, ale i10 nie jest gigantyczny, waży bowiem nieco ponad 900 kilogramów. To pozwala przemieszczać się po mieście bez problemów, choć unikalibyśmy wjazdu na autostradę. Warto zwrócić uwagę, że na wyposażeniu podstawowym auta znalazły się takie pozycje jak elektrycznie regulowane przednie szyby czy centralny zamek. Co ważne, i10 dostępny jest za dopłatą z instalacją LPG, co przy dużych przebiegach pozwoli sporo zaoszczędzić.

Suzuki Celerio – 39 900 złotych

Suzuki Celerio nie jest pierwszym samochodem jaki przychodzi nam do głowy gdy szukamy taniego auta, jednak jego wyposażenie może zaskoczyć. Za nieco mniej niż 40 000 złotych otrzymujemy centralny zamek, klimatyzację, radio z systemem Bluetooth i USB oraz pakiet systemów bezpieczeństwa. Celerio oferowane jest wyłącznie z litrowym silnikiem o mocy 68 koni mechanicznych, ale jest najlżejsze z całego naszego zestawienia. Suzuki oferowane jest wyłącznie w nadwoziu pięciodrzwiowym.

Citroen C-Elysee Attraction – 39 900 złotych

Francuzi postawili na zaoferowanie na polskim rynku auta zaprojektowanego pod kątem krajów rozwijających się. Za C-Elysee przemawiają takie fakty jak przejechanie ponad 4 milionów kilometrów testowych po rozmaitych nawierzchniach oraz współdzielenie elementów np. z modelem C3, co wpływa na koszt części zamiennych. Podstawowa wersja C-Elysee wyposażona jest w zamek centralny i szyby regulowane elektrycznie, choć wciąż brakuje klimatyzacji. Niektórych klientów odstraszy brak kurtyn powietrznych niezależnie od wersji wyposażenia. Z silnikiem o mocy 82 koni mechanicznych auto sprawdzi się w mieście, ale na trasie przeszkadzać będzie 5-biegowa przekładnia.

Dacia Duster SCe 115 S&S – 39 900 złotych

Cenowym ex aequo z C-Elysee chwali się też Duster. Pojazd ten zamyka nasze zestawienie najtańszych samochodów na polskim rynku. Charakterystyczny rumuński crossover został przyjęty niezwykle ciepło przez klientów, przez co stał się motorem napędowym Dacii. Za mniej niż 40 000 złotych dostaniemy auto z benzynowym silnikiem o mocy 115 koni mechanicznych, który to łączony jest z 5-biegową skrzynią manualną. Taki Duster przyspieszy do setki w 11 sekund, co jest całkiem niezłym wynikiem. Trudno się temu jednak dziwić - najtańsza wersja nie oferuje napędu 4x4, klimatyzacji manualnej czy radia. Centralny zamek w pakiecie z elektrycznie regulowanymi szybami za 1000 złotych jest więc porażającą pod względem komfortu ofertą.

Bądź na bieżąco z motoryzacją. Polub nas na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki