TEST Mercedes-Benz G500: ostatni prawdziwy twardziel - ZDJĘCIA

2014-09-26 4:40

Przyglądając się współczesnej motoryzacji śmiało można pokusić się o stwierdzenie, że ulubionymi słowami producentów aut są "ekologia", "księgowi" oraz "unifikacja". Nowe samochody są coraz bardziej wymuskane, coraz bardziej delikatne, a emocje i adrenalina zostają usunięte w cień, przez tak ważną rzecz jak poziom emisji CO2 do atmosfery. Na całe szczęście są jeszcze na rynku auta, które nie kłaniają się w pas ekologom i drwią z pstrokatej, mało męskiej mody.

Mercedes-Benz G500, bo to właśnie auto jest głównym bohaterem tego testu, to przedstawiciel wymierającego gatunku. Jest samochodem paliwożernym, siermiężnym z wyglądu, piekielnie drogim oraz nie mieszczącym się w ramach jakiegokolwiek rozsądku. Ale po kolei.

Wszystko zaczęło się w 1979 roku. Właśnie wtedy światło dzienne ujrzał pierwszy Mercedes Klasy G. G jak Gelandewagen czyli samochód terenowy. Idea Klasy G była prosta i oczywista. Mercedes chciał stworzyć auto łączące zdolności terenowe oraz bezpieczeństwo z dużym poziomem komfortu. Grupą docelową dla tych samochodów była armia. Po 35 latach obecności na rynku starsze odmiany Gelendy nadal można spotkać na wyposażeniu wojsk niektórych krajów. Najnowsza, czyli czwarta generacja Klasy G nie straciła nic ze swojego pierwotnego charakteru. Zyskała za to rzesze nowych zwolenników, którzy kochają motoryzację oraz pieniądze i nie lubią kompromisów.

Stary znajomy

Pomimo tego, że egzemplarz widoczny na zdjęciach jest nowym autem wyprodukowanym w bieżącym 2014 roku, jego wygląd zewnętrzny zdaje się sugerować coś zupełnie innego. 35 lat produkcji oraz zmieniające się trendy nie miały niemalże żadnego wpływu na stylistkę zewnętrza Klasy G. Zarówno pierwsza jak i ostatnia generacja tego modelu są do siebie podobne jak dwie krople wody. Oczywiście najnowsze wcielenie tego męskiego Mercedesa nabrało masy, urosło oraz zyskało światła do jazdy dziennej oparte na technologii LED, ale tak naprawdę na tych elementach dopasowanie do współczesnych realiów motoryzacji się kończy. Gelenda wygląda siermiężnie, klasycznie i bardzo solidnie. Wrażenie swego rodzaju pancerności jest wszechobecne.

Skojarzenia z kioskiem, przewróconą budką telefoniczną, chłodziarko-zamrażarką, którą ktoś położył na boku i wyposażył w cztery koła? Jak najbardziej trafne. Klasa G budzi postrach, olbrzymi szacunek na drogach i skutecznie przegania maruderów wlekących się lewym pasem. We współczesnym motoryzacyjnym światku niewiele jest aut, czerpiących garściami ze swojej historii i nie uginających się pod presją upływającego czasu. Klasyczną linię Porsche 911 znają wszyscy. Siermiężne i kanciaste kształty Mercedesa Klasy G także.

Toporny luksus

Pierwszą rzeczą jaka rzuca się w oczy podczas próby zajęcia miejsca za kierownicą są drzwi. Drzwi, które ważą tyle co miejski Volkswagen up!, a żeby je zamknąć trzeba użyć dużej siły. Klasa G już od samego początku pokazuje, że nie jest autem dla mięczaków. Po otwarciu bardzo ciężkich i solidnych wrót oraz wdrapaniu się do wysoko zawieszonej kabiny, toporna stylistyka zewnętrza zostaje za nami. Jej miejsce zastępuje luksusowa kabina, która pomimo wielu nowoczesnych rozwiązań i nawiązań posiada także kilka widocznych odniesień do klasyki i historii. Widoczne gołym okiem i nie zakryte wkręty ulokowane na wewnętrznej stronie drzwi czy w okolicach tunelu środkowego w wielu autach byłyby traktowane jako niedopatrzenie. W Klasie G takie detale jednoznacznie świadczą o solidności konstrukcji, przy budowie której nie liczono się z wieloma kompromisami.

Czytaj też: TEST Mercedes GLA 200 CDI 4Matic: podniesiony elegancik - ZDJĘCIA

Poza tymi nielicznymi siermiężnymi elementami, całe wnętrze współczesnej Gelendy jest luksusowe. Wysokogatunkowa skóra miesza się w doskonałych proporcjach z miękkimi tworzywami. Wygodne i obszerne fotele posiadają niezliczoną wręcz możliwość regulacji. Cała konsola środkowa jest dobrze znana z innych modeli Mercedesa (wyjąwszy te najnowsze czyli Klasę S, Klasę C czy pochodne Klasy A), a co za tym idzie ulokowano na niej (zbyt) wiele przycisków służących do obsługi radia, nawigacji czy chociażby klimatyzacji. Jest także system Comand, służący do obsługi multimediów znajdujących się na pokładzie. Multimediów, których grafika wyświetlana jest na nieco kontrowersyjnie wyglądającym wyświetlaczu. Być może to tabletopodobne urządzenie dobrze współgra z nowoczesnymi i modnymi Klasą C czy GLA, ale zastosowanie tego elementu w klasycznej i topornej Klasie G przywodzi na myśl używanie białego iPada przez rolnika w gumowcach, siedzącego za kierownicą kombajnu.

Duży na zewnątrz mały w środku

Niezbyt miłym zaskoczeniem była dla mnie ilość miejsca w kabinie. Pokaźne wymiary zewnętrzne oraz pudełkowate nadwozie pełne kątów prostych mogłyby sugerować bardzo pojemne wnętrze. Co prawda zajęcie miejsca za kierownicą oraz ustawienie fotela oraz samej kierownicy pod moje preferencje nie ograniczyło mojej swobody i komfortu, ale odniosłem wrażenie, że osoba mierząca ok. 2 metrów może czuć się nieco mniej komfortowo za kierownicą Gelendy. Z tyłu jest podobnie. Wolna przestrzeń jest przeważającym zjawiskiem, ale nie jest jej na tyle dużo, na ile mogłyby sugerować wymiary zewnętrzne. Także bagażnik nie imponuje. 480 litrów to wynik, który są w stanie bez problemu pobić kompaktowe kombi.

Tematem zasługującym na oddzielny akapit jest widoczność oraz pozycja za kierownicą. Bardzo wysoka pozycja, pozwalająca obserwować z góry całe otoczenie. Widoczność w przód oraz na boki jest po prostu kapitalna. Dodatkowo potężna i długa przednia maska doskonale obrazuje na jak blisko możemy podjechać do poprzedzającej nas przeszkody. Problem z widocznością pojawia się zerkając w tył. Tylną szybę zasłaniają pokaźne zagłówki tylnej kanapy. Umieszczone na klapie bagażnika koło zapasowe także nie pomaga przy manewrach tyłem. Z pomocą przychodzi kamera cofania, ale znaczą część obrazu generowanego przez nią również zajmuje … koło zapasowe.

Manewrowanie Klasą G nie jest przysłowiową kaszką z mleczkiem. Samochód w mieście czuje się jak Guliwer wśród liliputów, a poszukiwania wolnego miejsca parkingowego, które sprostało by naszym wymaganiom może zająć dłuższą chwilę. Chyba nikt o zdrowych zmysłach nie oczekuje od tego auta kociej zwinności w mieście. A jak jest na drogach szybszego ruchu? Z tym również bywa różnie, ale zacznę od zdecydowanie bardziej pozytywnej cechy tego samochodu.

Moc do ósmej potęgi

Aktualną generację Klasy G można kupić w jednej z czterech wersji silnikowych. Połowa z tych wersji sygnowana jest logo AMG (63 oraz 65). Na samym początku gamy stoi wysokoprężne 350 BlueTec, a jedynym silnikiem benzynowym, przy którym palców nie maczali spece z AMG jest mięsiste V8 o pojemności 5.5 litra. Właśnie taki motor pracował pod maską opisywanego egzemplarza określanego w nomenklaturze Mercedesa jako G500. Za każdym razem, gdy mam do czynienia z wolnossącym silnikiem o 8 lub więcej cylindrach ułożonych w kształcie litery V w oku kręci się łza. Tak też było przy wsłuchiwanie się w dźwięk V-ósemki odpowiadającej za napęd testowanej Klasy G. Te potężne i bardzo charakterne jednostki zapewne już niebawem znikną całkowicie z motoryzacyjnej mapy.

Samo odpalenie zimnego silnika wywołuje pokaźny grzmot oraz bujanie ciężkiego nadwozia. Każde dodanie gazu na biegu jałowym powoduje, że cała kabina kołysze się niczym łódka podczas sztormu. Wrażenie potężnej mocy jest wszechobecne. 388 KM oraz 530 Nm maksymalnego momentu obrotowego robią wrażenie. Podobnie jak niezmącony świszczącym odgłosem turbosprężarek dźwięk potężnego silnika.

Producenci aut coraz częściej głowią się i myślą nad sposobami wydobycia groźnych dźwięków ze zdecydowanie niegroźnych silników. Podbijanie brakujących tonów głośnikami systemu audio, stosowanie jakichś magicznych sztuczek w układzie wydechowych i tym podobne zabiegi są aktualnie na porządku dziennym. G500 nie potrzebuje takich kombinacji. G500 nie ma nawet wyeksponowanych końcówek układu wydechowego. Pomimo tego, dźwięk jego V8 jest przeszywający, groźny i momentami wręcz wulgarny. Podobnie jest z osiągami, które biorąc pod uwagę masę (ponad 2500 kg), gabaryty oraz przynależność do aerodynamicznych outsiderów są rewelacyjne.

Sprawdź: Mercedes Klasa C Limuzyna C200 TEST: nowe rozdanie w segmencie D - ZDJĘCIA

Aby osiągnąć 100 km/h ze startu zatrzymanego potrzeba zaledwie 6,1 sekundy! Wyobrażacie sobie kiosk na kołkach przyspieszający w takim tempie? Może jednak nie wyobrażajcie sobie tego. Ktoś potem będzie musiał pozbierać porozrzucanego gazety. Wyposażona w 7-biegową automatyczną przekładnie 7G-Tronic PLUS Gelenda dosłownie zwija asfalt. Gwałtowne przyspieszania oraz chęć do nabierania co raz to większych prędkości budzą olbrzymi szacunek i momentalnie poszerzają uśmiech. Każdorazowe kopnięcie pedału gazu wiąże się z szybką redukcją przełożenia, mocnym kopniakiem w plecy wymierzonym przez oparcie fotela oraz przerażającym i bardzo donośnym dźwiękiem wydobywającym się z okolic progów bocznych (właśnie tak ukryto końcówki układu wydechowego). Jeśli nie chcecie doprowadzić kogoś do zawału serca nie korzystajcie z pełnego potencjału Mercedesa G500 pod kościołem tuż po skończonej mszy.

Przyspieszenie do popularnej "setki" robi bardzo dobre wrażenie. A jak samochód zachowuje się powyżej tej prędkości? Impet przyspieszenia nie słabnie nawet w okolicach 150 km/h. Jednak przy takiej prędkości szum powietrza mocno daje się we znaki i w kabinie robi się po prostu głośno. Również precyzja prowadzenia pozostawia sporo do życzenia, a korekty toru jazdy wykonuje się bardzo często. Szybkie wchodzenie w kąśliwe zakręty? To także nie jest najmocniejszą stroną tego auta. Tylko czy kogoś to dziwi?

Terenowy rozbójnik

W tym momencie tekstu powinienem postawić grubą czerwoną krechę. Wspomniałem już o topornej stylistyce zewnętrznej, luksusowym, ale momentami bardzo klimatycznym wnętrzu oraz mocarnym silniku połączonym z niezbyt imponującymi właściwościami jezdnymi. Klasa G to jednak pełnoprawne auto terenowe, a jego zdolności jazdy po trudnym terenie zasługują na olbrzymie słowa uznania.

Klasa G to nie jest modny SUV. Zaszufladkowanie go w tej grupie pseudoterenowych aut byłoby olbrzymią krzywdą. Oczywiście krzywdą dla Mercedesa. Gelenda to terenówka z krwi i kości. Być może stały napęd na cztery koła nie robi już dziś na nikim wrażenia. Reduktor? Tym podzespołem mogą się pochwalić już nieliczni. A co powiecie na blokadę dyferencjału. I nie mam na myśli tylko centralnej blokady. Klasa G posiada również niezależne blokady przedniego oraz tylnego mostu. Również głębokość brodzenia wynosząca 60 cm robi wrażenie na fanach off-roadu. Jeśli do tego zestawu dodamy kąt natarcia równy 36 stopni, kąt zejścia równy 27 stopni oraz kąt rampowy na poziomie 156 stopni ukaże nam się piękny obraz dzielnego auta terenowego. G500 nie wymięka na byle piasku czy kałuży, a jednym ograniczeniem testowanego egzemplarza w zdobywaniu co raz to trudniejszych przeszkód były szosowe opony. Dobra guma to podstawa. O tym powinien wiedzieć każdy prawdziwy facet.

Podobnie jak każdy prawdziwy facet nie powinien pić piwa lub innego kolorowego napoju przez słomkę. Mercedes G500 także nie spożywa benzyny bezołowiowej cienką rurką. On po prostu pije jak typowy samiec. Już z samych danych producenta można wyczytać, że w cyklu miejskim ten mastodont powinien spalać 20 l/100 km. Samochód faktycznie zadowala się takimi dawkami paliwa. Różnica polega jednak na tym, że podobny wynik osiągnąłem w cyklu mieszanym, a nie miejskim. W mieście 25 l/100 km nie powinno nikogo dziwić. Myślicie, że spalanie w trasie będzie znacznie mniejsze? Jeśli użyjecie tempomatu i nie będziecie przekraczali 110 km/h być może uda się zejść do wartości 14-15 l/100 km. Podróżując z większymi prędkościami cały czas musicie mieć świadomość widma wyniku średniego spalania z "dwójką" z przodu.

Klasa sama w sobie

Ceny Mercedesa Klasy G zaczynają się od 416 500 zł za wersje z silnikiem Diesla. Benzynowe G500 to koszt co najmniej 486 800 zł. Drogo? A co powiecie na wersje G65 AMG, której cena przekracza 1 200 000 zł (ilość zer nie jest pomyłką)?! Naturalnymi konkurentami aut marki Mercedes wydają się być samochody spod znaku Audi oraz BMW. Problem w tym, że zarówno Audi jak i BMW nie mają w swojej ofercie odpowiednika Klasy G. Zapewne, ze strachu przed potężną Gelendą. Najbliżej prezentowanego modelu wydaje się być Toyota Land Cruiser V8. Jest równie wierna tradycji, posiada silnik V8, jest bardzo dzielna w terenie, a także komfortowa i bardzo droga (od ok. 400 000 zł). Pod lupę można wziąć także Land Rovera Defendera. Jednak to auto jest zdecydowanie bardziej użytkowe, a pojęcie luksusu jest mu zupełnie obce. Pomijam już fakt, że za cenę jednej Gelendy można mieć dwa bardzo dobrze wyposażone Defendery. I w tym miejscu wrócę do początku tego tekstu.

Mercedes-Benz G500 jest samochodem paliwożernym, siermiężnym z wyglądu, piekielnie drogim oraz nie mieszczącym się w ramach jakiegokolwiek rozsądku. Mercedes-Benz G500 jest także autem o niesamowitym klimacie, prestiżu i nieprzeciętnych właściwościach terenowych. I właśnie taka mieszanka wszystkich wyżej wymienionych cech sprawia, że Gelenda z mocną "benzyną" pod maską jest wspaniałym samochodem jakich co raz mniej na naszych drogach.

Mercedes-Benz G500 - dane techniczne

SILNIK V8 32V
Paliwo Benzyna
Pojemność 5461 cm3
Moc maksymalna 388 KM/ przy 6000 obr./min
Maks mom. obrotowy 530 Nm/2800-4800 obr./min
Prędkość maksymalna
210 km/h
Przyspieszenie 0-100km/h 6,1 sekundy
Skrzynia biegów automatyczna/ 7 biegów
Napęd 4x4
Zbiornik paliwa 96 l
Katalogowe zużycie paliwa (miasto/ trasa/ średnie) 20/ 11,9/ 14,9
poziom emisji CO2
348 g/km
Długość 4662 mm
Szerokość 1760 mm
Wysokość 1931 mm
Rozstaw osi
2850 mm
Masa własna
2455 kg
Ładowność 745 kg
Pojemność bagażnika/ po złożeniu siedzeń
480 l/ 2250 l
Hamulce przód/ tył tarczowe wentylowane/ tarczow. wentylowane
Zawieszenie przód
kolumny McPhersona
Zawieszenie tył
wielowahaczowe
Opony przód i tył (w testowym modelu)
265/60 R18

.

Polub SuperAuto24.pl na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki