TEST Opel Adam Rocks 1.0 Turbo: mały pozorant

2015-07-29 3:07

Obecnie w motoryzacyjnym świecie trwa dziwna moda. O ile na co dzień unikamy kontaktów z dziką naturą, o tyle coraz więcej osób wybiera pojazdy, które teoretycznie mają ich zbliżyć do przyrody i pozwolić na wypady w nieznane. Właśnie według tego wzorca powstał Opel Adam Rocks. Napędu na cztery koła nie ma, ale wyższy prześwit dodaje mu dzielności.

Opel Adam jest konkurentem m.in. Fiata 500 i Mini, jednak w przeciwieństwie do rywali, jego historia nie należy do bogatych. Niemiecki maluch został pokazany na salonie samochodowym w Genewie w 2012 roku, natomiast w kolejnym roku ruszyła jego produkcja. Co ciekawe, wersja Rocks jest w bardziej interesującej sytuacji, ponieważ tak naprawdę nie ma konkurencji. Najbliższym przeciwnikiem może być Fiat Panda 4x4, ale nie jest to typowo lifestylowe auto. To oznacza, że projektanci zza naszej zachodniej granicy mieli szerokie pole do popisu i nie musieli ograniczać się do wpływów stylu retro. Efekt końcowy jest na tyle niecodzienny, że samochód ma równie dużą rzeszę zwolenników, co przeciwników.

Sprawdź: TEST Opel Adam 1.4 Ecotec: barwny jak wielkanocna pisanka

Zwykły Adam nie grzeszy charakterem – jest zbyt ułożony, słodki i uroczy. Na szczęście odmiana Rocks już nie jest tak nieskazitelna. Miejski Opel wciąż ma na tyle małe wymiary, że wciśnie się prawdopodobnie wszędzie, ale został ubrany w kilka ochraniaczy, które umieszczono w najważniejszych punktach nadwozia. Styliści zdecydowali się m.in. na zastosowanie przestylizowanych zderzaków z dużą ilością czarnego plastiku i srebrnymi imitacjami płyt ochronnych, osłon na nadkola i progów odporniejszych na zarysowania. Na dachu auta pojawił się seryjnie montowany płócienny szyberdach.

Równie ważny jak osłony jest prześwit, który zwiększył się o 15 mm. Wartość ta jednak i tak jest bez znaczenia, ponieważ wyższe krawężniki wciąż podcierają przedni zderzak i trzeba uważać gdzie się wjeżdża. Adam Rocks mimo tych wszystkich paneli i podniesionego zawieszenia, wygląda jak auto dla modnej osoby, ale już nie takiej, która płacze z powodu nadłamanego paznokcia.

Zgrabna kabina

We wnętrzu trudno doszukiwać się terenowych dodatków – tu ewidentnie czuć, że to wciąż modny Adam. Jasna tapicerka wygląda świetnie, ale utrzymanie jej w nienagannej czystości będzie prawdziwą sztuką dla kogoś, kto ją wybierze. Odsuwany dach sprawia, że do kabiny pasażerskiej wpada olbrzymia ilość światła, a to przekłada się na lepsze samopoczucie w trakcie jazdy. Materiały użyte do wykończenia wnętrza auta są dobrej jakości, podobnie jak jakość montażu, więc osoby z rozwiniętym poczuciem estetyki nie powinny narzekać. Opel bardzo duży nacisk położył na personalizację pojazdu – klienci mają do wyboru szeroką paletę wzorów i kolorów poszczególnych detali, a to w obecnych czasach coraz ważniejsze kryterium.

Przeczytaj: TEST Opel Insignia OPC 2.8 V6 Turbo 4x4: ekspres drogowy

Niestety za upływem czasu nie nadążył komputer pokładowy – jego intensywnie czerwone podświetlenie i mało porywająca grafika przypominają, że w magazynach niemieckiej firmy jeszcze nie wykorzystano wszystkich elementów zalegających na półkach. Co ciekawe, w Adamie Rocks siedzi się nisko i jak na samochód typowo miejski zaoferowano całkiem sportową pozycję za kierownicą. Bez problemu udało mi się znaleźć swoje ustawienia, a nie należę do niskich osób.

Pod względem przestronności pseudouterenowiony Opel ma czym się pochwalić, ale tylko w przypadku przednich miejsc. Fotele są wygodne i pozwalają na odbywanie dalekich podróży bez zmęczenia. Pasażerowie zasiadający na tylnej kanapie będą narzekać na ciasnotę, jednak ten samochód i tak został stworzony do jazdy we dwoje. Za to bagażnik wprawił mnie w rozbawienie – jego znikoma pojemność pozwala na zapakowanie jedynie najważniejszych zakupów. Jest to częściowo spowodowane umieszczeniem subwoofera pod podłogą kufra. A propos systemu audio – opcjonalny zestaw marki Infiniti gra naprawdę dobrze i moim zdaniem powinien być pozycją obowiązkową dla każdego klienta.

Doładowany litr

Pod maską testowanego auta ukryto zaledwie litrowy, turbodoładowany silnik benzynowy, rozwijający 90 KM i 170 Nm, zespolony z 6-biegową przekładnią manualną. Jak w rzeczywistości radzi sobie ten tandem? Całkiem przyzwoicie. W warunkach miejskich samochód absolutnie nie jest zawalidrogą i pozwala na sprawne poruszanie się po mieście. W trasie jest już nieco gorzej, ale wciąż nie ma tragedii. Owszem, wyprzedzanie innych pojazdów wymaga przemyślenia, gdyż kierowca nie dysponuje mocą na tyle dużą, by móc natychmiast wyskoczyć na przód kolumny.

Nie przegap: TEST Opel Karl 1.0 Ecotec: mały, zwinny, rozsądny

Najgorzej sytuacja wygląda w przypadku jazdy po górach. Na bardziej stromych podjazdach konieczne jest częste redukowanie biegów, a jest to spowodowane długimi przełożeniami w przekładni. Takowe rozwiązanie jest przydatne przy jednostajnej jeździe po drogach w terenie niezabudowanym, ponieważ pozwala oszczędzać paliwo. Wystarczy tylko wspomnieć, że na trasie 2000 km średnie spalanie wyniosło 7 l/100 km, przy czym zaznaczę, że lwia część wyniku została uzyskana na górskich serpentynach i drogach szybkiego ruchu, a ja wcale nie starałem się walczyć o każdą kroplę benzyny. Moim zdaniem to bardzo dobry wynik, ponieważ spodziewałem się nieco wyższych wartości.

Sam motor wyróżnia się liniowym przyrostem mocy, dzięki czemu można odnieść wrażenie, że ma się do czynienia z jednostką wolnossącą. Poniżej 2000 obr./min nieco brakuje siły, jednak powyżej tej bariery "serduszko" ciągnie równo do czerwonego pola. Co ciekawe, osoby spodziewające się uciążliwego warkotu trzech cylindrów będą zawiedzione – silnik został świetnie wyciszony, przez co odgłosy spod maski w niewielkim stopniu trafiają do kabiny pasażerskiej nawet przy wyższych prędkościach.

Zwinny malec

A jak z prowadzeniem Adama Rocks? Pod tym względem przednionapędowy Opel mnie zachwycił. Kalibracja zawieszenia jest po prostu obłędna. Samochód świetnie tłumi wszelkie nierówności, ale jest na tyle sprężysty, że pozwala na przyjemną jazdę po zakrętach. Co więcej, pseudouterenowiony "Adaś" pozwala na lekkie uślizgi tylnej osi, których opanowanie jest dziecinnie łatwe. Pokonywanie nawet ciaśniejszych łuków tym modelem jest po prostu przyjemnością, co Rocks udowodnił w trakcie przemierzania górskich serpentyn.

Wejdź też: TEST nowy Opel Corsa: uniwersalnie i z duchem czasów

Niestety za niemal idealnym zawieszeniem nie nadąża układ kierowniczy. To prawda, jest bardzo bezpośredni, dzięki czemu można odnieść wrażenie, że prowadzi się gokarta, jednak brakuje mu komunikatywności, a w centralnym położeniu występuje tzw. martwy punkt. To irytujące zjawisko, przejawiające się tym, że nie czuje się w ogóle co się dzieje z przednimi kołami, a ponadto podczas szybkiej jazdy co chwila trzeba nanosić poprawki. Większość producentów zdołała już poradzić sobie z tym problemem, jednak Opel pod tym względem został z tyłu. Szkoda, ponieważ Opel Adam Rocks potrafi dostarczyć na tyle dużo radości z jazdy, że ten mały defekt jest łyżką dziegciu w beczce miodu.

Jak już wspomniałem na początku artykułu, zwiększony o 15 mm prześwit tak naprawdę nic nie znaczy, ponieważ przedni zderzak potrafi wadzić nawet o miejskie krawężniki. Tak naprawdę odmiana Rocks nie ma żadnych umiejętności terenowych, co dodatkowo potwierdza przedni napęd, brak blokady mechanizmu różnicowego i typowo szosowe opony. Ten samochód jest po prostu pozerem.

Podsumowanie i cena

Czy w takim razie Adam Rocks z góry jest skazany na porażkę? Przyznam szczerze, że pomimo mojej początkowej niechęci do tego modelu, zostałem częściowo przekonany. Miejski Opel może i jest pozerem oraz wyolbrzymia swoje możliwości, ale pewne zalety są po prostu nie do przecenienia w mieście. Niewielkie wymiary pozwalają wcisnąć się w każde miejsce, świetne zawieszenie w magiczny sposób łączy komfort ze stabilnością prowadzenia i radością z jazdy, a niewielki silnik nie irytuje warczeniem i całkowitym brakiem mocy. Ponadto dla niektórych kierowców bardzo ważny będzie fakt, że pseudouterenowiony "Adaś" wygląda modnie i wyróżnia się z tłumu (szczególnie w jakimś jaskrawym kolorze). Ten argument potrafi przyćmić mikroskopijny bagażnik, małokomunikatywny układ kierowniczy i małą przestrzeń dla pasażerów zasiadających na tylnej kanapie. To po prostu samochód dla tych, którzy tęsknią za kontaktem z dziką naturą, ale są zmuszeni żyć w mieście.

Niestety modny wygląd i chęć przynależności do grupy lifestyle'owych trendseterów sporo kosztuje. Najtańszy Adam Rocks to wydatek rzędu 60 200 zł. Za tę cenę można mieć znacznie większe auto z mocniejszym silnikiem i całkiem bogatym wyposażeniem. Egzemplarz testowy, z nowoczesnym, litrowym silnikiem benzynowym to już koszt od 69 800 zł. Pytanie brzmi, czy pseudouterenowiony miejski Opel rzeczywiście wart jest tych pieniędzy?
.

Opel Adam Rocks 1.0 Turbo - dane techniczne
.

SILNIK
R3 12V
Paliwo benzyna
Pojemność 999 cm3
Moc maksymalna

90 KM przy 4000-6000 obr/min.

Maks mom. obrotowy

170 Nm przy 1800-3600 obr./min.

Prędkość maksymalna (opcja bez ogranicznika)
180 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h 11,9 s
Skrzynia biegów manualna 6-biegowa
Napęd na przód
Zbiornik paliwa 35 l
Katalogowe zużycie paliwa - cykl mieszany 4,5 l
Emisja CO2
251 g/km
Długość 3747 mm
Szerokość
1807 mm
Wysokość 1493 mm
Rozstaw osi
2311 mm
Prześwit
140 mm
Masa własna
1156 kg
Pojemność bagażnika/ po złożeniu kanapy
170 l/ 484 l
Hamulce przód/ tył tarczowe wentylowane/ bębnowe
Zawieszenie przód
kolumny typu McPherson
Zawieszenie tył
belka skrętna
Opony przód i tył (w aucie testowanym)
215/45 R17

Polub SuperAuto24.pl na Facebooku


Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki