TEST Renault Twingo 1.0 SCe Intens: sympatyczne jak pluszowy miś – WIDEO

2015-01-28 3:50

Renault co jakiś czas wprowadza na rynek dość zaskakujące projekty. Tym razem padło na najnowszą generację Twingo, w której silnik wylądował z tyłu, a całe nadwozie skróciło się przy zwiększeniu rozstawu osi. Czy zbudowany w kooperacji ze Smartem, francuski maluch w fikuśnym opakowaniu ma szanse stać się przebojem i powalczyć o klienta z liderami w klasie? Argumenty są wystarczające, żeby skupić na sobie uwagę?

Produkowane w Słowenii Renault Twingo jest trzecią generacją fikuśnego samochodu. Pierwsza ujrzała światło dzienne w 1993 roku i przebywała na rynku przez ponad 10 lat! Wtedy też w Twingo pojawił się pierwszy raz cyfrowy prędkościomierz umieszczony na środku deski rozdzielczej. Podczas paryskiego salonu samochodowego w 2006 roku zaprezentowane zostało Twingo II generacji, które przez 7 lat walczyło o klienta z silną konkurencją. Teraz przyszedł czas na rewolucję zaprezentowaną na początku 2014 roku w Genewie. Rewolucję stworzoną przy współpracy z Daimlerem – właścicielem marki Smart. A wszystko dlatego, że Smart ForTwo jest z francuskim maluchem bardzo mocno spokrewniony.

Wesoła karoseria

Zanim napiszę o mechanicznej stronie i bliskości z niemieckim bratem, kilka słów o wyglądzie i karoserii. A już pierwsze spotkanie może wywołać uśmiech. Czerwony lakier nałożony na mocno zaokrągloną karoserię z białymi wstawkami, łatwo przypada do gustu. Z przodu auta da się zobaczyć trzy pary "oczu", które tworzą symetryczną całość. Zintegrowane z kierunkowskazami lampy zapewniają dobre oświetlenie. Irytującym może być tylko fakt zastosowania żarówek z dwoma żarnikami, które przy przełączaniu z świateł mijania na światła drogowe mogą powodować pogorszenie oświetlenia. Poniżej głównych kloszy pojawiły się diodowe światła do jazdy dziennej, a w zderzaku przeciwmgielne. Front przedzielono wąskim wlotem powietrza z dużym logo producenta na środku i chromowaną listewką.

Dodatkowo we wlocie powietrza zainstalowano skomplikowany system delikatnego odsuwania maski. Najpierw trzeba odchylić dwie niewielkie klapki w osłonie chłodnicy, następnie w prawej odbezpieczyć zamek przekręcając kluczykiem, wcisnąć dwa bolce i delikatnie zsunąć maskę. Pod plastikową pokrywą ukrywa się m.in. akumulator i wlew zbiorniczka płynu do spryskiwaczy. Procedura otwierania jest dość skomplikowana i w zimowe dni łatwo się pobrudzić. Przy zamykaniu trzeba ostrożnie obchodzić się z pokrywą, żeby nie połamać plastikowych zatrzasków. Niezrozumiałym jest dla mnie fakt, że nie zastosowano tutaj tradycyjnego systemu, przez co można byłoby wygospodarować tutaj niewielki bagażnik. O przestrzeni ładunkowej jednak za chwilę.


Patrząc na bok Renault Twingo w oczy rzucają się od razu dodatkowe drzwi. Obie wcześniejsze generacje malucha były bowiem 3-drzwiowe. Klamkę od tych tylnych zgrabnie ukryto w słupkach. Charakterystycznym elementem są bardzo krótkie zwisy oraz czarna listwa na spodzie drzwi. Przez całą długość testowanego egzemplarza Twingo przebiegała biała linia z delikatnymi zagięciami. Doszły też dodatkowe ozdoby w postaci białych lusterek tworzących kontrast z lakierem nadwozia. Na kołach pojawiły się felgi ze stopów lekkich w rozmiarze 16 cali. Co ciekawe przednie i tylne opony są w różnych rozmiarach.

Nie przegap: TEST Renault Captur 1.5 dCi Intens: francuski mieszczuch na sterydach

Tylna część Renault Twingo to dwa niewielkie klosze lamp przedzielone klapą bagażnika ze szkła, zintegrowaną z oknem. Po środku drzwi znalazło się logo producenta oraz nazwa modelu. Nie do końca rozumiem tylko dziwaczny system jej otwierania. Najpierw trzeba sięgnąć ręką w okolice tablicy rejestracyjnej, nacisnąć przycisk i wtedy dopiero mamy dostęp do przestrzeni bagażowej. W innych modelach Renault można spotkać się z przyciskami ukrytymi w logo, jednak przez szklaną pokrywę najwidoczniej nie dało się zastosować tego rozwiązania. W dużym zderzaku przewidziano miejsce na imitację dyfuzora oraz czujniki zbliżeniowe. Testowany egzemplarz wyposażono w kamerę cofania co ułatwiało manewrowanie na parkingu. Szczyt klapy zdobi zgrabny spojler.

Przekoloryzowane wnętrze

Wnętrze Renault Twingo jest okazem prawdziwej fantazji projektantów. Osobiście uważam, że jednak kogoś trochę poniosło. Białych wstawek wewnątrz auta jest za dużo. Na kierownicy, kokpicie, wokół zegarów, przy wylotach powietrza, przy skrzyni biegów i na bocznych drzwiach. Przed oczami znajduje się mało czytelny prędkościomierz z wyświetlaczem komputera pokładowego. A gdzie podział się obrotomierz? Niestety tego ostatniego nie przewidziano nawet w wyposażeniu opcjonalnym. Co ciekawe wskaźnik prędkości wyskalowano zaledwie do 160 km/h.

Przeczytaj też: TEST Renault Clio Energy 0.9 TCe Intens: kusząca stylem propozycja

Konsoleta środkowa jest uporządkowana i łatwa w obsłudze. Centralne miejsce zajmuje dotykowy ekran systemu R-Link obsługującego m.in. nawigację satelitarną czy zestaw audio. Dodatkowo wyświetla również obraz z kamery cofania. Wszystko to figuruje niestety w cenniku na liście wyposażenia dodatkowego. W standardzie znajdziemy prosty układ z uchwytem na smartfona. Poniżej zainstalowano sterowanie ogrzewaniem i klimatyzacją i niewielkie pudełeczko-schowek, pozwalające utrzymać porządek w kabinie. Zajmuje ono jednak dwa miejsca na kubki. Przed pasażerem pojawiła się zgrabna torba pełniąca rolę wyciąganego schowka. Po jej wyjęciu można z przestrzeni skorzystać jak z niezamykanej półeczki.

Testowane Twingo wyposażone zostało w skórzaną kierownicę z wielofunkcyjnymi przyciskami. Jak już wspominałem wcześniej, tutaj również nie zapomniano o białych wstawkach. Lekko spłaszczona u dołu przypomina te ze sportowych samochodów (tylko je przypomina). Dwie dźwigienki od kierunkowskazów znajdują się pod ręką, sterowanie komputerem pokładowym ulokowano po stronie prawej i ograniczono funkcje do dwóch przycisków. Samo koło dobrze leży w dłoniach i jest poręczne. Dzięki przeniesieniu jednostki napędowej do tyłu, zwiększyły się możliwości skrętu kołami. Pełny skręt kół wymaga podwójnego obrotu (standardowo jest półtora).

Mieszczuch z miejskimi fotelami

Wsiadając do wnętrza nie da się zapomnieć jakim autem się podróżuje. Wysoka pozycja za kierownicą zdradza miejski charakter. Zintegrowane z fotelami zagłówki mogą być uciążliwe dla niższych kierowców, bo nie każdy lubi tak wysokie ich umiejscowienie. Same siedziska są wygodne i zapewniają niezłe warunki podróży. Przednie fotele, a przynajmniej ten kierowcy cechują się sporym zakresem regulacji (również na wysokość). Mankamentem jest tylko jedna płaszczyzna regulacji kolumny kierowniczej. Dwukolorowe obicia również wpływają na ożywienie wnętrza.

Skrócenie nadwozia najnowszej generacji Renault Twingo nie wpłynęło w żaden sposób na ilość miejsca wewnątrz. Wprost przeciwnie. Dzięki zwiększeniu rozstawu osi warunki są lepsze. Na tylnej kanapie spokojnie zmieszczą się dwie osoby. Nawet przy mocno odsuniętych przednich siedzeniach nie można bardzo narzekać. Twingo jest samochodem czteroosobowym i doskonale to widać po dużym tunelu środkowym, który skutecznie ogranicza jakiekolwiek pole dla pięt pasażera. Szyb w tylnych drzwiach nie otworzymy - co najwyżej można je uchylić.

Otwierając szklaną tylną klapę przechodzimy do tematu bagażnika. I tutaj zaskoczenie, ponieważ pod podłogą nie znajdziemy koła zapasowego czy schowka. Umieszczono tam jednostkę napędową. Osobiście uważam, że nie jest to najlepsze rozwiązanie. Z kilku powodów. Po pierwsze spowodowało to wysoki próg załadunkowy. Po drugie, ograniczyło to pojemność przestrzeni ładunkowej. Po trzecie i najważniejsze: pracujący silnik emituje ciepło. A Renault Twingo jest samochodem typowo miejskim, więc lepiej nie pozostawiać na dłuższą chwilę zakupów, które wyższych temperatur "nie lubią". Sam bagażnik ma foremną pojemność 219 litrów, które prostym ruchem można powiększyć do 980 l.

Do miasta fajny

Testowane Renault Twingo napędzane było benzynowym silnikiem o pojemności 1.0 litra. 3-cylindrowy benzyniak SCe jest jednym z dwóch w ofercie. Drugim jest napędzany tym samym paliwem, turbodoładowany 0.9 TCe oferujący 90 KM. Są to jedyne jednostki wchodzące w skład oferty francuskiego malucha. 70 KM i 91 Nm momentu obrotowego są wystarczającymi wartościami do spokojnego poruszania się po mieście. Każde mocniejsze wciśnięcie pedału gazu powoduje gwałtowny protest silnika, który głośno pracuje przy marnych efektach. Przekłada się to niestety też na prędkość maksymalną (151 km/h) czy przyspieszenie od 0 do 100 km/h trwające 14,5 sekundy.

Sprawdź także: TEST Renault Grand Scenic 1.6 dCi 130 BOSE Edition: rodzinny transporter

Jedynym plusem umieszczenia jednostki napędowej z tyłu jest tylny napęd. Za przeniesienie mocy na koła odpowiada 5-biegowa skrzynia manualna. Do jej pracy i precyzji trudno się przyczepić, jednak porównując bezpośrednio do niemieckiej konkurencji to Renault ma nad czym pracować. Lewarek mógłby mieć krótsze skoki a progi prowadzenia bardziej precyzyjne – czasami można nawet pomylić bieg. Wspominałem akapit wcześniej, że silnik pracuje głośno przy małej efektywności. Kiedy go nie poganiamy i spokojnie korzystamy z jego usług, to jest w miarę spokojnie. Dlaczego w miarę? Ano stojąc w korku na biegu jałowym można poczuć nieprzyjemne wibracje całego nadwozia.

Radości nie dostarcza również spory apetyt na bezołowiową benzynę. W warszawskich korkach i dość spokojnym stylu jazdy, zużycie oscylowało w okolicach 7-7,5 l/100 km. Poganianie malucha nie ma najmniejszego sensu. Nie uświadczymy żadnego eko-udogodnienia w postaci chociażby systemu start&stop. Jedynie na desce rozdzielczej komputer podpowie nam zmianę biegu. Wyjazd za miasto pozwolił obniżyć zużycie do 6,8 l/100 km. Średnio w całym teście Renault Twingo 1.0 SCe zadowalało się dawką 7,1 l/100 km Pb.

Łatwość manewrów

Dzięki przeniesieniu jednostki napędowej na tył poprawiła się zwinność Twingo. Wspominałem już o tym opisując obroty kołem kierowcy. Suche statystyki mówią o średnicy zawracania wynoszącej zaledwie 8,6 m. W porównaniu do konkurencji to sporo mniej (Skoda Citigo – 9,8 m, Ford KA – 9,3 m, Citroen C1 – 9,8 m). Sam układ kierowniczy pracuje lekko, ale brakuje mu trochę precyzji. Nie zawsze dokładnie wiemy co się dzieje z przednimi kołami w czasie jazdy, a dodatkowe pół obrotu wymaga przyzwyczajenia.

Zawieszenie Renault Twingo jest istną mieszanką. Z przodu zainstalowano kolumny McPhersona z poprzecznymi wahaczami trójkątnymi i stabilizatorem poprzecznym. Tylna oś to półsztywna konstrukcja ze sprężynami śrubowymi i amortyzatorami. Taka mieszanka powoduje, że przy małych prędkościach auto czuje się stabilnie i chętnie wykonuje polecenia. Dopiero większe prędkości i wszelkie poprzeczne nierówności powodują, że Twingo zaczyna skakać i protestować poprzez mocne i głośne stuki zawieszenia.

Zobacz: TEST Renault Koleos 2.0 dCi 4x4 Privilege: już czas na emeryturę - ZDJĘCIA

W kwestiach bezpieczeństwa Renault Twingo jest bardzo dobrze wyposażone. ABS, ASR, ESP czy 4 poduszki powietrzne to standard każdej wersji. Testowany egzemplarz doposażono jeszcze w system kontroli pasa ruchu czy system wspomagania ruszania pod górkę. Daje to spore poczucia bezpieczeństwa ale jeśli ktoś myśli, że dzięki tylnemu napędowi pojeździ trochę "zarzucając" tyłem, będzie zawiedziony. Bokiem nie da się pojechać, bo ESP nie można odłączyć .

Podsumowanie i cena

Przechodząc do konkluzji nie można zapomnieć o cenniku. Renault Twingo, które stanęło na redakcyjnym parkingu to najbogatsza wersja Intens. Cechuje się ona m.in. bardzo bogatym wyposażeniem. Lista dodatków do podstawowej odmiany jest dość długa i pokaźna: tempomat z ogranicznikiem prędkości, system kontroli pasa ruchu, światła przeciwmgielne, elektrycznie regulowane i podgrzewane lusterka boczne, czy klimatyzacja - to tylko niektóre elementy wyposażenia Intens. Za nawigację, kamerę cofania, złącze USB trzeba dopłacić ekstra 3500 zł. Klimatyzacja automatyczna, czujnik światła i zmierzchu to kolejne 2000 zł, pudełko przy skrzyni biegów i materiałowy schowek przed pasażerem wyceniono na 300 zł. W sumie z podstawowych 41 900 zł cena rośnie do prawie 48 000 zł Co na to konkurencja?

Wspomnianą wcześniej Skodę Citigo 1.0 MPI 75 KM w najbogatszej wersji Elegance wyceniono na 42 270 zł. Ford KA 1.2 69 KM Titanium+ kosztuje 37 450 zł. Citroen C1 1.0 VTI 68 KM Feel to natomiast 35 500 zł. Patrząc na 41 900 zł za Renault można stwierdzić, że to trochę dużo. Zwłaszcza, że konkurencja nie odstaje w jakości wykonania, a w przypadku Skody Citigo można nawet pokusić się o stwierdzenie, że na pewno lepiej się prowadzi. Zwłaszcza, że w przypadku wspomnianych 42 270 zł mówimy o 5-drzwiowej wersji. Ja uważam, że Twingo owszem znajdzie fanów, którzy pokochają wóz za fajny wygląd, kolorowe dodatki, silnik z tyłu czy napęd tylnych kół. Jednak choć to małe Renault jest sympatyczne niczym pluszowy miś, to rynku swoją ofertą raczej nie zawojuje.

Renault Twingo 1.0 SCe - dane techniczne

SILNIK R3 12V
Paliwo Benzyna
Pojemność 999 cm3
Moc maksymalna 52 KM/ przy 6000 obr./min
Maks mom. obrotowy 91 Nm/ przy 2850 obr./min
Prędkość maksymalna
151 km/h
Przyspieszenie 0-100km/h 14,5 sekundy
Skrzynia biegów manualna/ 5 biegów
Napęd tylny
Zbiornik paliwa 35 l
Katalogowe zużycie paliwa (miasto/ trasa/ średnie) 5,6/ 3,9/ 4,5 l
poziom emisji CO2
105 g/km
Długość 3595 mm
Szerokość 1647 mm
Wysokość 1557 mm
Rozstaw osi
2492 mm
Masa własna
950 kg
Ładowność 350 kg
Pojemność bagażnika
219/980 l
Hamulce przód/ tył tarczowe/ bębnowe
Zawieszenie przód
Kolumny MacPhersona
Zawieszenie tył
oś półsztywna
Opony przód i tył (w testowym modelu)

185/50 R16 (przód)
205/45 R16 (tył)

.
Polub SuperAuto24.pl na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki